Spektakl natury w Sa Pa

Blog -20151115-07-31-3183

Po pierwsze, niekoniecznie najważniejsze – zmieniamy koncepcję funkcjonowania bloga. Od tego wpisu postanowione jest, że będę publikował codziennie (chyba, że nie będzie takiej możliwości), zamieszczając jedno, trzy, kto wie może i 5 zdjęć jak dzisiaj i zamiar jest aby kontynuować to również po powrocie. Plecaki materiałowe można wszak zamienić na plecaki codziennych doświadczeń. A więc będą krótkie wpisy z codziennymi wydarzeniami, tym co nas lub mnie poruszyło, zaintrygowało, albo wydało się ciekawe, warte zatrzymania w ułamku sekundy. Nawet jeżeli będzie to oznaczało sprawy codzienne, które przecież lepiej nas określają niż te ekstremalne, doświadczane sporadycznie.

Jesteśmy od dwóch dni w Sa Pa w Wietnamie. Dzień pierwszy był „rewitalizacją” po całonocnej podróży i porannym przekraczaniu granicy w Hekou. Chiny żegnaliśmy o zmroku, Lao Cai witaliśmy o świcie. Dzisiaj niedziela, poranek był przejmująco mglisty, jak to bywa na wysokości 1500m. Ale tutaj chmury schodzą naprawdę nisko, wypływają (dosłownie), wynurzają się jak białe płomienie z dolin biegnąc ku górze, ku Sa Pa. Stojąc w naszym pokoju dziś około południa byliśmy świadkami spektaklu światła, przesuwania całych mas wilgotnego powietrza. Dwa takie same kadry, które zamieściłem były zrobione w odstępie niespełna minuty. Nie mogliśmy oderwać wzroku. Wcześniej czegoś podobnego nie doświadczyliśmy, jak krajobraz górski może ulec zmianie w ciągu kilkunastu sekund na tak dużym obszarze za sprawą ruchów mas powietrza, a przecież na co dzień wystarczy przy odpowiedniej pogodzie spojrzeć na biegnące chmury, zaobserwować zmiany światła po wieczornej burzy lub uczestniczyć w kulminacyjnym momencie wschodu słońca np. we wrześniu gdy poranki bywają mgliste, a jeszcze pogodne. Tu w Sa Pa z jednej strony gwałtowność szybkości zmian, z drugiej płynność i delikatność ruchu mas wilgoci.

Dodaj komentarz