Jak w piosence Lady Pank – w Hanoi popadywało, tutaj też pogoda nas nie oszczędza, ale nie dajemy się i na rowerach już zjeździliśmy kawał okolicy, przesiadując co jakiś czas w narożnych „kafejko – jadłodajnio – sklepikach” i patrząc na to coraz mniej obce nam otoczenie 😉 Hoi An to naprawdę urokliwa miejscowość, z dużą ilością kwiatów przy niemalże każdym domostwie, w pewnym sensie mająca również kawałek polskiej historii, jeśli można to tak ująć – w latach 80-tych ubiegłego wieku przyjechał tu Kazimierz Kwiatkowski i przyczynił się do zachowania dużej części dziedzictwa kulturowego tego miejsca i niedopuszczenia do całkowitej (komunistycznej?) destrukcji. Dzięki niemu dzisiaj Hoi An widnieje na liście UNESCO. Zmarł w Hue, gdzie również został upamiętniony.
A my się zastanawiamy czy jechać na południe, czy ignorować prognozy i nieco tu jeszcze zostać? Miały być mniej obszerne w zdjęcia wpisy, ale jak widać nie da rady gwałtownie przestawić się na coś innego.